Wybór studiów to podstawa

Od zawsze kochałem muzykę. Jest ona dla mnie czymś, czego tak naprawdę nie jestem w stanie nawet opisać. Wiem jedno – towarzyszyła mi odkąd pamiętam. Od najmłodszych lat bowiem, w moim domu grało radio. Gdy wstawałem rano do szkoły, pierwszym co słyszałem zaraz po dźwięku mojego budzika, były dźwięki płynące z odbiornika radiowego.
Nie inaczej było po powrocie do domu z zajęć szkolnych. Różne utwory, różne gatunki muzyczne, różne instrumenty użyte do ich skomponowania. To wszystko w jakiś sposób odcisnęło swoje piętno na moim młodym umyśle. Piętno to oczywiście było jak najbardziej pozytywne. Do dziś jestem ogromnie wdzięczny moim rodzicom za to, że nieświadomie zaszczepili we mnie miłość do szeroko pojętej muzyki.

Po raz pierwszy sygnał, że mogę w przyszłości mieć związane z muzyką coś więcej niż tylko chęć do jej słuchania wysłałem na zajęciach z przedmiotu o tej samej nazwie, w szkole podstawowej. W przeciwieństwie do reszty chłopaków z mojej klasy, cieszyłem się jak szalony, gdy w planie zajęć zbliżała się właśnie lekcja muzyki. Dzięki uprzejmości pani prowadzącej zajęcia, a także dodatkowym lekcjom prowadzonym przez nią po obowiązkowych godzinach, nauczyłem się wstępnie grać na kilku instrumentach. Był to flet, harmonijka, a także keyboard.
Rodziców bardzo cieszył fakt, że posiadam swoją pasję. Ojciec zresztą, do dziś przypisuje sobie wszelkie zasługi związane z moją działalnością. I pomyśleć, że on po prostu lubił słuchać radia do śniadania…
Lata leciały, a dla mnie naturalnym pomysłem wydawało się to, żeby kontynuować rozwój moich muzycznych zainteresowań także w gimnazjum i szkole średniej. Kolejne 6 lat, po szkole podstawowej spędziłem więc w szkołach o profilu muzycznym. Nauka w nich nie odbiegała w żadnym stopniu od tej w szkołach, które określę na potrzeby ich rozróżnienia, mianem „normalnych”. Jedyna różnica polegała na dodatkowych kilku godzinach tygodniowo z gry na wybranych instrumentach, a także śpiewu.
Po ukończeniu liceum muzycznego, mój zapał wcale nie słabł. Wręcz przeciwnie – byłem zdecydowany by kontynuować wykonaną przeze mnie w tym zakresie pracę i postanowiłem podjąć się pójścia na studia muzyczne. Okres nauki w szkole wyższej wspominam doprawdy cudownie. Poznałem tam wiele wspaniałych osób, które potrafiły oczarować mnie przede wszystkim skalą swojego talentu, ale i osobowością. Mówię tu zarówno o kolegach i koleżankach z roku, jak i o wykładowcach, którzy nas uczyli. Ci, byli oczywiście zawodowymi muzykami – grali m.in w operze, tworzyli ścieżki dźwiękowe do filmów, nagrywali przerywniki do sztuk teatralnych. 5 lat spędzone na uczelni, sprawiło, że dziś muzyka jest moim sposobem na życie.

To cudowne uczucie gdy potrafisz przekuć swoją pasję w coś, co sprawia, że jesteś w stanie się utrzymać. By jednak go doświadczyć, trzeba być niesamowicie wytrwałym w dążeniu do celu. W moim przypadku pomysł na życie był jeden i nie zmienił się od najmłodszych lat ani razu. Chciałem być muzykiem i nim zostałem. Ważne jest po prostu by kochać to co się robi. Wtedy też o żadnych chwilach zwątpienia nie może być mowy, one po prostu się nie pojawią.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here